Studium trudów życia codziennego, czyli pierwsze koty za płoty - recenzja Kure-nai.



„Dzieciństwo jest wielkim darem. Tyle że nie każdy je otrzymuje.”

Murasaki Kuhouin, siedmioletnia dziedziczka rodu Kuhouinów, nigdy dzieciństwa nie zaznała. Od najmłodszych dni trzymana pod kloszem, nie miała okazji wesoło bawić się z rówieśnikami ani nawet poznać tajemnic świata zewnętrznego. Matka zmarła młodo, natomiast ojciec traktował swoją córkę chłodno i z dystansem, nie było bowiem wskazane wykazywać jakichkolwiek uczuć w stosunku do młodej panienki, której rola i tak została sprowadzona do bycia następczynią swojej matki. Nadszedł jednak dzień, w którym do Murasaki odwróciło się szczęście, jakby próbując wynagrodzić jej trudy poprzednich lat. Spełniając obietnicę złożoną matce dziewczynki, Benika Juuzawa, szefowa okolicznej szajki "zleceniowców", pod osłoną nocy uprowadza dziedziczkę klanu, narażając się przy tym na jego gniew, jednak jej cel wydaje się bardziej niż słuszny. Opiekę nad małą klientką zleca szesnastoletniemu Shinkuro Kurenai, sierocie i mediatorowi, który najlepiej wie, jak smutne potrafi być dzieciństwo spędzone w samotności. Od tej pory tej wybuchowy duet zamieszka razem, dając widzowi okazje do śmiechu, refleksji, a nawet łez.

Najmocniejszą stroną Kure-nai są zdecydowanie bohaterowie. Już na starcie dostajemy pakiet bardzo nietypowy, a zarazem bardzo sympatyczny i niesamowicie łatwy do pokochania. Murasaki to typowa panienka, nieprzyzwyczajona do jakiejkolwiek pracy fizycznej w celu przeżycia. Abstrakcją jest dla niej samodzielne przygotowanie posiłku czy ubranie się, co bynajmniej nie jest spodowane jej młodym wiekiem, bowiem jak na siedmiolatkę, jest niesłychanie inteligentna i wyrozumiała, a swoim bogatym słownictwem szokuje niejedną osobę dorosłą. Absolutnie nie mamy do czynienia również z dzieckiem rozpieszczonym lub zwyczajnie niegrzecznym, dziewczynka jest bardzo kulturalna i docenia pracę, jaką w jej utrzymanie i ochronę wkłada Shinkurou. Jej ochroniarzowi również nie sposób odmówić charyzmy. Jego spokojne usposobienie oraz troska, jaką otacza swoich bliskich, czyni z niego jedną z bardziej realistycznych postaci, z jakimi miałam okazję się spotkać. Komplet uzupełniają koleżanki ze szkoły Shinkurou, małomówna Ginko, energiczna Yuuno, będąca prawdopodobnie zakochaną w naszym protagoniście, nieufna asystentka Beniki, Yayoi oraz dwie, cokolwiek osobliwe sąsiadki Shinkurou - Yamie i Tamaki. Każdy z osobna i wszyscy razem tworzą wykreowaną iście mistrzowsko, na tyle, by samym swoim byciem zmuszać widza do przymknięcia oka na wszystkie niedociągnięcia fabularne i skupienie się na fantastycznych postaciach.

Jak prawdopodobnie można się spodziewać po serii obyczajowej, linia fabularna nie jest skomplikowana bardziej, niż linia polskiego metra, jednak jej prostolinijność jest główną przyczyną sukcesu całości. Otrzymaliśmy więc historię z początkiem i zakończeniem, zgrabnie wplatającą po drodze retrospekcje, pomagające lepiej zrozumieć odczucia naszych postaci i ich reakcje na kolejne wydarzenia. Końcówka jest bardzo satysfakcjonująca, słodko-gorzka, nie pozostawia żadnych złudzeń ani nie sprawia wrażenia urwanej. Jedynym niepotrzebnym elementem który udało mi się w Kure-nai zauważyć, był wątek nadnaturalny, tak bardzo nie pasujący do obyczajówki w dramatycznym sosie. Włącznie z postaciami, niedociągnięcia są niwelowane przez fantastyczny humor, niewpisujący się w żadne schematy, nienachalny i niegłupi. Żarty są oryginalne, a co najważniejsze, autentycznie bawią widza.

Audiowizualnie, w Kure-nai jest miodnie i zachwycająco. Oko cieszy bardzo bogata paleta barw użyta zarówno w tłach jak i przy projektach postaci, kolory są jednak raczej ciemniejsze i użyte z odpowiednim smakiem. Niesamowicie dopracowana animacja oraz dbałość o najmniejsze szczegóły, co widać szczególnie przy fryzurach, na których często można odróżnić pojedyncze włosy sprawiają piorunujące wrażenie. Strona muzyczna jest przyzwoita, o ile opening to utwór poniżej przeciętnej, ending jest piosenką raczej szybko wylatującą z głowy, tak muzyka w tle dobrze wpasowuje się w klimat, fortepianowe i skrzypcowe kawałki pojawiają się dość często, ale z umiarem. Oklaski należą się przede wszystkim wybitnie dobrze wykonującym swoją pracę seiyuu - ich głosy idealnie komponowały się z charakterami bohaterów oraz wyrażały emocje. Obsada, za wyjątkiem Miyuki Sawashiro, dominuje w mniej popularnych aktorów, mimo to, wszyscy pokazali pełną klasę.

Kure-nai to przede wszystkim gratka dla miłośników kina obyczajowego i realistycznych klimatów, osób szukających zarówno śmiechu, jak i wzruszenia. To seria naprawdę wybitna i w naszym fandomie bardzo niedoceniana, co jest dość frustrujące i martwiące. Takie anime mają szansę wpasować się w każde gusta, albowiem można w nich znaleść elementy komedii, romansu i dramatu. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak polecić tę serię każdemu.

Dodatek dla leniwych:
Grafika - 10/10
Muzyka - 6/10
Bohaterowie - 10/10
Fabuła - 8/10
Całokształt - 9/10
Następny PostNowszy post Poprzedni postStarszy post Strona główna

0 komentarze:

Prześlij komentarz