Odradzam brytyjskie konwenty.

Jeśli mieszkacie w Polsce i bywacie na tamtejszych konwentach, pewnie myślicie, że to jakiś kurnik i ogólna bieda. Oferują nam podrabiane figurki, znaczna część wystawianych dóbr jest używana lub ręcznie robiona, a jedyną, wartą zainteresowania rzeczą na stoiskach są prawdopodobnie mangi. Też zawsze marzyłam sobie o pojechaniu na duży, fajny con, taki który mogłam ewentualnie podpatrzeć na filmiku. Potem przeprowadziłam się do Brytanii i zagościłam na paru takich. Na początku byłam w stanie iście euforycznym; gigantyczne stoiska, których stoły wprost uginały się pod ogromem gadżetów i wszelakiego merchandisingu, tysiące cosplayerów przemierzało rozległe korytarze, a grafik oferował spotkania z japońskimi dyrektorami czy też aktorami głosowymi. Pierwsze kilka takich konwentów zleciało mi w mig, a wracałam obładowana siatkami zdobyczy.
Po roku przerwy, po raz kolejny wybrałam się na London MCM Expo. Samiutka jak palec, na jeden dzień, ot, zrobić zakupy, pójść na jakiś ciekawy panel. Niestety, taki był tylko zamysł. 

RAK
Przede wszystkim, była to moja dziesiąta już edycja tegoż wydarzenia, a stoiska wydawały się sprzedawać dokładnie to samo, co ostatnio. I wcześniej. I zawsze. I wszędzie. "Różnorodność" to słowo wystawcom na MCM obce, każdy sprzedaje generalnie to samo i nie chodzi mi nawet o sam rodzaj asortymentu, a konkretnie, te same przedmioty. Gdzie się nie obróciłam i gdzie nie szukałam, dosłownie wszędzie stały dokładnie takie same kubki. Naruto, Fairy Tail, Kuroshitsuji, Shingeki no Kyojin i Sword Art online mają prawdopodobnie monopol na wystawianie swoich produktów. Znalezienie czegokolwiek niezwiązanego z żadnym z powyższych "dzieł" graniczyło bowiem z cudem. Rozumiem, że niestety dokładnie na to jest market, ale to już popadanie w skrajność. Na tak wielkim konwencie, gdzie stoisk jest dziesiątki (jeśli nie setki), nie da się dostać nic ciekawego lub w jakikolwiek sposób oryginalnego. Większość stoisk to duże, ustabilizowane sklepy, które ustawiają się co roku; dla indywidualnych sprzedawców są ciasne miejsca na dalekim końcu hali, a i takich naprawdę niewiele. Nie sądzę, że są w stanie zapłacić za wystawienie (biorąc pod uwagę, ile MCM kasuje samych uczestników za wstęp). Kiedyś za największą zaletę tego wielkiego eventu uznawałam wybór gadżetów, teraz nawet to zaginęło. Nie ma już perełek w postaci oryginalnych wydań, artbooków z autografami czy limitowanych edycji figurek. Wszystko zastąpiła masówka.

Gigantyczna sala, ale
ludzi brak
Do tego to mogłam się jeszcze przyczepić, no bo w końcu chordy ludzi wciąż paradowały obładowane siatkami zdobyczy. Jednego natomiast nie umiem w żaden sposób usprawiedliwić; żenującego poziomu atrakcji. Jeśli śmiejecie się z malutkich paneli na które przybywa dosłownie garstka osób, nawet nie wiecie co mówicie. Po pierwsze i najważniejsze, ich ilość jest śmieszna. Dziś na przykład, w jednym z trzech teatrów, odbyły się cztery panele, każdy trwający po 30-40 minut. Jeden z nich odwiedziłam przypadkiem, na drugi się wybierałam. Ten pierwszy był spotkaniem z jakimś nikomu nieznanym aktorem; ludzie z "widowni" mogli zadawać mu pytania i tak to się jakoś kręciło. Co zabawne, aktorzyny nikt nie znał, także atrakcja średnio się kręciła. Kolejnym było natomiast spotkanie z właścicielami Animatsu Entertainment. Wszystkim, co panowie uczynili, było puszczenie kilku trailerów ich nowości i pokrótce wyjaśnienie o czym jest seria. Na koniec również przeprowadzono serię pytań i odpowiedzi, podczas których dwunastolatki z widowni dopytywały się kwestii w stylu "a kieeeeedy kolejne Naruuuuuto?" (Animatsu nie wydaje Naruto [ale pozycje równie jeśli nie jeszcze bardziej rakowe]). W kolejnych dwóch odbyło się odpowiednio tyle samo atrakcji. Opis żadnej z nich nijak mnie nie zachęcił, jednak śmiem podejrzewać, iż ich poziom znacznie się nie wybijał od tego co widziałam.

Godzina po ZAKOŃCZENIU
konwentu
Summa summarum, wynudziłam się za trzech, nie kupiłam nic ciekawego i zmarnowałam kupę pieniędzy, aby przez kilka godzin poprzedzierać się przez dziki tłum pełen rakowych ceraciarzy. Atrakcje na mniejszych scenach przewidywały ekranizację pierwszego odcinka No Game No Life (z angielskim dubbingiem), ewentualnie oglądanie jakiegoś Słynnego Gracza w akcji, toteż odpuściłam sobie niemal wszystkie. Nie zawitałam nawet na cosplayu, gdyż widząc kandydatów, prawie zapadłam się z zażenowania. MCM to czysta masówa, więcej tam teraz ludzi przychodzących z ciekawości, niż faktycznych miłośników tej tematyki. Wejściówki są drogie, atrakcje mogłyby równie dobrze nie istnieć, brakuje jakiegokolwiek klimatu, przy takim tabunie ludzi, socjalizacja jest niemal niemożliwa (prędzej ktoś zsocjalizuje się z twoim portfelem w kieszeni, niż z tobą), zero organizacji, nawet gadżety od lat przewijają się te same. Organizatorzy nawet się nie starają, nie przyjeżdżają już żadni interesujący goście specjalni, a indywidualnym, małym stoiskom, podcinane są skrzydła.  Jeśli zależy wam na fajnych zabawkach z chińskich bajek, poszukajcie sobie w internecie. Chodzi wam o socjalizację? Też lepiej poszukajcie kogoś z podobnymi zainteresowaniami na jakimś forum. Z ciekawości na MCM można się wybrać raz, ale to i tak na jeden dzień. Głęboko rekomenduję jednak wziąć ze sobą własne jedzenie. I pampersa. I tabletki na ból głowy. I pistolet. Nigdy więcej.
Następny PostNowszy post Poprzedni postStarszy post Strona główna

5 komentarzy:

  1. JEZUS HIYO TY ŻYJESZ CO TO JEST DZIEŃ DZIECKA DOPIERO W ŚRODĘ PRZECIEŻ
    (dobrze, wiesz, że pierwszy komć właśnie tak musi wyglądać ;) )
    >podrabiane figurki
    mnie zawsze wkurza masa tych stoisk z podkładkami, kubkami itp. z obrazkami chamsko drukwanymi z internetu, a zwłaszcza fanartami :| No ale kupiłam też w ten weekend na Magni bootlegowy artbook, coś tani był, nigdy więcej zafoliowanych rzeczy z nieznanego źródła :|
    Ale przynajmniej było więcej stoisk z rękodziełem, obrazkami i takimi unikalnymi rzeczami, bo na Animatsuri wyhaczyłam całą jedną sztukę artystki ostatnio (prace miała emejzin ale tematyka nie moja bo zero mangi a sam tumbler - Supernatural, Loki, tego typu ;_; )
    Wiedziałam, że zachodnie konwenty są tak samo suabe jak nasze już parę miesięcy temu, gdy z mężem pooglądaliśmy na Crunchyrollu stream na żywo z ich stoiska na jakimś konie w USA. Mangozjeby wszędzie są tak samo żenującymi przegrańcami. Dlatego pojechałam aż do Krakowa, żeby spotkać się z MOIMI, specjalnymi przegrańcami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje coś takiego jak bootlegowe artbooki?!
      Kreatywność cebuli nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

      Usuń
  2. Tytuł notki jest tak poważny ;_;
    Jak patrzę na zdjęcia, to u nas ostatnimi czasami też jest pełno fajnego stuffu na stoiskach, zwłaszcza na takich multikonwentach jak Pyrkony czy Polcony lub Magni. Może i u nas się rozwinie... A może i nie, bo fajnie, że jest wiele małych stoisk.
    U nas też są podobne spotkania z wydawnictwami mangowymi, widziałam nagrania panelów, schemat taki sam.
    Ja jestem zbyt przegrana, by jeździć na konwenty. Tam są LTytuł notki jest tak poważny ;_;
    Jak patrzę na zdjęcia, to u nas ostatnimi czasami też jest pełno fajnego stuffu na stoiskach, zwłaszcza na takich multikonwentach jak Pyrkony czy Polcony lub Magni. Może i u nas się rozwinie... A może i nie, bo fajnie, że jest wiele małych stoisk.
    U nas też są podobne spotkania z wydawnictwami mangowymi, widziałam nagrania panelów, schemat taki sam.
    Jestem zbyt przegrana by jeździć na konwenty, tam są LUDZIE, no i pieniądze się traci, o nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanowczo odradzam też polskie, byłam rok temu na takim Animatsuri. Nie dość, że, w sposób którego nawet nie umiem wyjaśnić, wylądowałam na afterparty u samego Ryża, to jeszcze obmacywał na nim mojego chłopaka, a dzień wcześniej smyrał mnie miętą po twarzy. Konwenty to niebezpieczne miejsca.

      Usuń
  3. O rany.
    Strasznie szkoda, że tak średnio wypadł ten MCM. Najwidoczniej jednak ten fandom jest już skazany na bycie rakowym i trzeba się z tym pogodzić. Tylko, kurczę, jak tu jeździć na konwenty, kiedy wstyd jest za tych wszystkich ludzi w kupionych przebraniach Asuny? ;-;

    OdpowiedzUsuń